Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika. Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:


Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:


Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics:
Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
Jeżeli w tym miejscu nie wyświetił się widget ustawień ciasteczek i prywatności wyłącz wszystkie skrypty blokujące elementy na stronie, na przykład AdBlocka lub kliknij ikonkę lwa w przeglądarce Brave i wyłącz tarcze
Główna Poczekalnia Dodaj Obrazki Dowcipy Soft Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
 

#bezstresowe wychowanie

Piękny czas. Admin sadola spędził niedzielne popołudnie wraz z konkubiną i synem na jedzeniu obiadu. Na obiad był węgiel, bo to Śląsk. Konkubiną jest pewnie kuzynka patrząc na to jakiego mają gówniaka.

Jak ktoś zna ten podły język to proszę przetłumaczyć.

Matka z dzieckiem
H................g • 2014-06-06, 23:04
Do tramwaju wchodzi matka z dzieckiem. Dziecko to około 12-13 letni, bardzo gruby chłopiec. Aparycja kochanego pączusia. Na pierwszy rzut oka chciałoby się ucałować te tłuściutkie poliki i dać batonika. Chłopiec wchodzi pierwszy, matka za nim. Chłopiec ma w ręku parasolkę. Pączek: "Musze rozładować gniew" - mówi i zmierza w stronę motorniczego. Matka ledwo za nim biegnie. Chłopiec dochodzi do początku tramwaju i z całym impetem uderza dwa razy parasolką o kasownik. Matka: "co Ty wyprawiasz?!". Pączek (bardzo spokojnym i przemądrzałym tonem): "Muszę rozładować złe emocje". Matka: "Ale to nie jest sposób na wyładowanie gniewu, nie będę płacić jak coś zniszczysz!". Pączek: "Ja działam pod wpływem silnego wzburzenia, z tego co wiem jest to w polskim prawie okoliczność łagodząca" (dumny i blady spogląda na pasażerów). Na siedzeniu obok kasownika siedzi bardzo stary mężczyzna. W zasadzie skóra i kości, siwe włosy. Ubrany jest w mundur wojskowy, do którego przyczepione są liczne odznaczenia. Prawdopodobnie jakiś kombatant. Starszy mężczyzna z przerażeniem patrzy na chłopca i z dezaprobatą, a w zasadzie z dezaprobatą i niedowierzaniem kiwa głową. Ma zaszklone oczy. Chłopiec uderza dwa razy parasolką o swoją otwartą dłoń, wymierza parasolkę w staruszka i mówi: "i co Pan tak kiwa? nie widział Pan podenerwowania?" Starszy Pan" "ale nie można niszczyć tramwaju, ktoś go zbudował, Twoja mama płaci za niego podatki". Pączek: "a wie Pan gdzie ja to mam, jak jestem podenerwowany?" Nagle pączek dostaje otwartą dłonią w buzie od matki, po małym, krótkim "ała", zaczyna płakać, a w zasadzie dusić się od płaczu, chlipać, nie może nabrać powietrza. Starszy Pan ma oczy jak koła. Ja zbieram język z podłogi. A matka do chłopca: "Uważaj bo jak ja zacznę rozładowywać gniew, to będziesz biegł za tramwajem z parasolką w...".
Super Tata wychowa gówniarza
m................s • 2014-01-12, 22:48
Pprowadzę działalność gospodarczą, produkuje i sprzedaje sprzęt zabezpieczający przed poślizgiem, zarysowaniem czy obiciem.
Tym razem jednak miałem montaż listew w nowym bloku w wspólnocie mieszkaniowej. Tak w ramach wyjaśnienia montaże prowadzę tylko w piątki i soboty, w inne dni tygodnia jestem w trasie. Ten montaż odbył się w sobotę.
Sobota to dobry dzień na montaż w nowych blokach, bo w nich mieszka najwięcej młodych małżeństw, które jednak wstają późno, wiec mamy sporo czasu na prace i nikt nam nie przeszkadza. Do historii.
Zaczęliśmy prace około 7, cicho i spokojnie bo i robota cicha. Powoli czas płyną, my z pracą dość szybko sobie radziliśmy, aż nadeszła 11 gdzie już większość ludzi się pobudziła i ruch się zaczął robić. Robota ku końcowi, zostało około 10 schodów, wtem schodzi sobie jegomość w wieku mniej więcej 12 lat z kolegami. Na półpiętrze nad nami coś ze światłem robił konserwator, starszy miły pan. Mały bananowiec będąc właśnie na półpiętrze kopnął drabinę konserwatora z uśmiechem i słowami na ustach:
[D]zieciak - Zapie*dalać trzeba robolu.
Facet się zachwiał ale jakoś utrzymał równowagę, a młody gówniarz schodząc po schodach splunął mi pod ręce i nadepną na dłoń (montowanie odbywa się na kolanach) ze śmiechem i tekstem:
[D] - Zabieraj łapy brudny fizyczniaku.
Tutaj wstałem złapałem dzieciaka za kaptur kiedy był już na piętrze niżej, jego koledzy zwiali i powiedziałem:
[J]a - Co tam powiedziałeś głupi gówniarzu!
[D] - Puszczaj mnie frajerze!
[J] - Coś mówisz? Może grzeczniej przeproś mnie i pana na drabinie.
[D] - Ani mi się śni! Będę roboli przepraszał, puszczaj albo już tu nie pracujesz.
[J] - Wiesz ja mogę Cię potrzymać długo, mam czas, Panie Konserwatorze ma pan jakiś hak do wkręcenia bo młodego chyba trzeba powiesić i niech spokornieje.
Dzieciak się przestraszył i zaczął się wyrywać i kopać krzycząc. Wtedy zeszła z piętra wyżej jakaś kobieta okazało się że matka.
[M]atka - Został mego syna!
[J] - Puki nie przeprosi za swoje zachowanie mnie i pana konserwatora nie mam najmniejszego zamiaru.
Dzieciak prawie płaczem prosi matkę żeby coś zrobiła.
[M] - Puszczaj go!
[J] - Powiedziałem że puszcze go jeżeli przeprosi.
[M] - A co on takiego zrobił że ma przepraszać takich roboli!
[J] - Właśnie to co Pani. Nazwał nas robolami, splunął, nadepną mi na rękę i kopnął pana konserwatora na drabinie co jest niebezpieczne. Póki nie przeprosi nie mam najmniejszego zamiaru go puścić, ja mam czas.
[M] - Tak obijać się to masz czas! Zaraz synku to załatwimy.
Kobieta zbiegła na parter i po 5 minutach wróciła z administratorką budynku.
[M] - Widzi pani mówiłam trzyma dzieciaka a nie pracuje, proszę go natychmiast zwolnić.
[A]dministratorka - A dlaczego go trzyma, wątpię żeby pan Nyord go trzymał bez powodu.
Tutaj następuje moje tłumaczenie całej sytuacji i administratorka staje po mojej stronie. Matka dzieciaka dalej się kłóci żeby mnie zwolnić, na to pani administrator:
[A] - Nie mam władzy nad panem Nyordem. Jest on z zewnętrznej firmy więc nic nie mogę zrobić.
[M] - To daj mi kobieto numer do jego szefa.
Administratorka podała jej mój numer i odzywa się moja komórka którą odbieram.
[J] - Firma Nyorda w czym mogę pomóc?
Z największym bananem na ustach.
Kobieta się zapowietrzyła i wystrzeliła na górę do mieszkania, wracając z mężem.
Tutaj muszę napisać że jej męża znam bo robimy razem interesy, co ciekawe facet jest w podobnej branży i sam także jeździ na montaże.
Tutaj następuje wyjaśnienie i opis zaistniałej sytuacji.
[O]jciec - Masz w tej chwili przeprosić tych dwóch panów, a tą dychę co Ci dałem przeznaczysz na czekolady dla nich. Potem prosto do domu zrozumiałeś?
[M] - Ty tak pozwolisz żeby taki cham trzymał twego syna?! I nim pomiatał!
[O] - Ja za to co on im zrobił to bym jeszcze na miejscu wpierdo*ił a tak to czeka go to w domu. Bo "kochanie" wyobraź sobie że ja tak samo często pracuje jak pan Nyord.
Chłopak przeprosił, dostaliśmy po czekoladzie, a i wycie dzieciaka było słychać, tylko szkoda faceta że na taką kobietę trafił i syna nie wychował.



dzieki takim facetom jest jeszcze szansa dla tego kraju

z piekielnych